Jeszcze kilka lat temu widok koparki, walca czy ładowarki napędzanej silnikiem elektrycznym był rzadkością – ciekawostką prezentowaną głównie na targach branżowych. Dziś elektryfikacja maszyn budowlanych to już nie teoria, a realna alternatywa – zarówno dla firm budowlanych, jak i producentów sprzętu ciężkiego. Czy to przyszłość całej branży? A może chwilowy trend, który ustąpi pod presją kosztów i wymagań placu budowy?
Co to są elektryczne maszyny budowlane?
Maszyny elektryczne to pojazdy i urządzenia budowlane napędzane silnikami elektrycznymi, zamiast tradycyjnych silników wysokoprężnych (diesla). Zasilane są akumulatorami (najczęściej litowo-jonowymi), choć coraz częściej mówi się również o ogniwach wodorowych.
Do kategorii maszyn elektrycznych należą m.in.:
- minikoparki i minikoparki kołowe,
- ładowarki kołowe i gąsienicowe,
- podesty nożycowe oraz teleskopowe,
- walce,
- betoniarki, agregaty, pompy.
Kto produkuje maszyny elektryczne?
Najwięksi światowi producenci maszyn budowlanych mają już w swojej ofercie modele elektryczne. Przykłady:
- Volvo Construction Equipment – jeden z liderów, oferuje minikoparki i ładowarki elektryczne, m.in. model ECR25 Electric.
- JCB – posiada w ofercie model 19C-1E, czyli pierwszą całkowicie elektryczną minikoparkę marki.
- Caterpillar – w 2023 r. zaprezentował prototypy dużych maszyn elektrycznych z systemem szybkiego ładowania.
- Bobcat – model E10e to elektryczna minikoparka stworzona z myślą o pracy w budynkach.
- Wacker Neuson – marka oferująca m.in. elektryczne zagęszczarki, wibratory, betoniarki i walce.
Dlaczego firmy zaczynają inwestować w elektryczne maszyny?
1. Ograniczenie emisji spalin
W wielu krajach Unii Europejskiej i Ameryki Północnej wprowadzono przepisy ograniczające emisje CO₂ i pyłów na placach budowy. W Holandii czy Norwegii wymagane są tzw. zeroemisyjne place budowy, gdzie maszyny spalinowe nie mogą być używane w ogóle.
2. Praca w zamkniętych przestrzeniach
Elektryczne maszyny sprawdzają się doskonale tam, gdzie emisja spalin byłaby szkodliwa – np. w halach przemysłowych, tunelach, podziemiach, czy przy budowie metra.
3. Niższy poziom hałasu
Silniki elektryczne pracują znacznie ciszej niż spalinowe. To ogromna zaleta w centrach miast oraz przy inwestycjach prowadzonych nocą lub w pobliżu obiektów mieszkalnych.
4. Niższe koszty eksploatacji
Mniej części ruchomych = mniejsze ryzyko awarii. Do tego niższe koszty ładowania w porównaniu do tankowania diesla (przy korzystaniu z taryf nocnych lub własnych instalacji PV).
Wyzwania i ograniczenia
Choć zalety są realne, elektryfikacja branży budowlanej napotyka szereg barier, które nie pozwalają jeszcze na masowe wdrożenie:
1. Czas pracy na jednym ładowaniu
Obecne modele działają zwykle 4–6 godzin na jednym ładowaniu. Przy intensywnych pracach jest to niewystarczające. Czas ładowania może wynosić nawet 6–8 godzin (o ile nie zastosuje się szybkich ładowarek – które nie zawsze są dostępne).
2. Wysoki koszt zakupu
Cena zakupu maszyny elektrycznej bywa o 30–70% wyższa niż wersji spalinowej. Przykład: elektryczna minikoparka Volvo ECR25 kosztuje ok. 120–150 tys. zł więcej niż jej odpowiednik z dieslem.
3. Brak infrastruktury ładowania
Plac budowy rzadko posiada odpowiednie przyłącza i stacje ładowania. To wymaga dodatkowej logistyki lub inwestycji.
4. Pogoda i temperatura
Akumulatory litowo-jonowe nie lubią zimna. W temperaturach poniżej zera ich wydajność spada – to szczególnie istotne na budowach w Polsce zimą.
Przypadki z rynku – jak wygląda to w praktyce?
Norwegia – pierwsza budowa bez spalin
W Oslo powstała pierwsza w Europie budowa zeroemisyjna. Wykorzystywano tylko elektryczne koparki, walce i agregaty. Koszty były wyższe, ale rząd norweski dopłacał do inwestycji, chcąc promować neutralność klimatyczną. W 2025 r. podobne wymogi mają obowiązywać we wszystkich nowych projektach publicznych w Norwegii.
Polska – jak to wygląda?
W Polsce to zagadnienie dopiero się rozwija. Większość dużych firm (np. Budimex, Strabag, Skanska) testuje elektryczne maszyny przy projektach miejskich lub halowych. Na razie jednak nie ma jeszcze wsparcia systemowego, ani obowiązku używania sprzętu bezemisyjnego – co hamuje szersze wdrożenie.
Dotacje i ulgi – czy są możliwe?
W ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO) oraz programów Funduszu Ochrony Środowiska przewiduje się dopłaty do zakupu maszyn zeroemisyjnych dla przedsiębiorców. Programy te są jednak dopiero w fazie przygotowania (stan na lipiec 2025).
W Niemczech czy Szwecji dotacje sięgają nawet 40–50% wartości maszyny – co znacznie przyspiesza adaptację rynku.
Czy elektryczne maszyny to przyszłość?
Eksperci są zgodni: tak, ale będzie to proces rozłożony na lata. Szacuje się, że do 2030 r. nawet 20–30% maszyn w krajach UE będzie elektryczna. W Polsce ten odsetek może być niższy, chyba że pojawią się systemowe zachęty.
Co to oznacza dla producentów i wykonawców?
- Dla producentów: to czas inwestycji w badania i rozbudowę oferty maszyn elektrycznych. Firmy, które przegapią moment, mogą stracić udziały w rynku.
- Dla wykonawców: warto już dziś testować elektryczne modele – by przygotować się na ewentualne wymogi przetargowe. Przy projektach miejskich może to być karta przetargowa.
Podsumowanie
Elektryfikacja maszyn budowlanych to nie chwilowa moda, lecz realna zmiana, która już zachodzi. Choć przeszkód jest wiele – od kosztów po infrastrukturę – coraz więcej firm testuje i wdraża elektryczne rozwiązania. W perspektywie kilku lat będą one nie tylko alternatywą, ale i koniecznością – szczególnie w projektach miejskich i publicznych. Dla producentów i wykonawców to moment, by zająć pozycję na rynku, który właśnie się kształtuje.
Fot. AI

