Masz dom? Albo myślisz o kupnie? A może mieszkasz w starym budynku, w którym coś „śmierdzi wilgocią”? Jeśli tak – warto wiedzieć, co kryje się pod podłogą, czyli… w fundamentach. Bo wilgoć tam to nie tylko problem estetyczny. To jak cichy sabotażysta – psuje mury, zżera izolację, a czasem nawet niszczy zdrowie domowników.
Zacznijmy więc od początku. Co właściwie warto wiedzieć o wilgoci w fundamentach i jak sprawdzić, czy u Ciebie nie czai się ukryty problem?
Po co w ogóle sprawdzać tę wilgoć?
Bo wilgoć nie siedzi cicho. Gdy ma okazję – rozlewa się po ścianach, powoduje pleśń, odpadający tynk, zimne kąty i… czasem nieznośny smrodek piwnicy. Ale to tylko wierzchołek lodowej góry.
Gdy fundamenty chłoną wodę, mogą:
- tracić wytrzymałość,
- przenosić wilgoć do wyższych partii ścian,
- prowadzić do pojawienia się grzyba (a ten lubi płuca),
- sprawić, że ogrzewanie domu robi się coraz droższe.
Krótko mówiąc – lepiej zapobiegać niż potem wydawać tysiące na „remont generalny”.
Pierwsze oznaki, że coś jest nie tak
Nie musisz być budowlańcem, by zauważyć, że w fundamentach dzieje się coś złego. Czasem wystarczy… nos i wzrok.
Na co zwrócić uwagę?
- Zapach – stęchlizna, wilgoć, „piwniczny klimat”.
- Zimne ściany przy podłodze – nawet przy włączonym ogrzewaniu.
- Odpadający tynk, bąble na farbie, przebarwienia.
- Wykwity solne – białe zacieki, jakby ktoś rozsypał sól.
- Pleśń lub grzyb w rogach, przy listwach, za meblami.
Jeśli cokolwiek z tej listy widzisz (albo czujesz), to znak, że warto sprawdzić fundamenty.
Domowe sposoby – czyli co możesz zrobić samodzielnie
Zanim zawołasz fachowca z miernikiem za kilka tysięcy złotych, spróbuj sam sprawdzić, czy coś jest na rzeczy. Oto kilka prostych, tanich (a nawet darmowych) sposobów.
1. Test z folią
Weź kawałek foli spożywczej lub aluminiowej. Przyklej ją szczelnie taśmą do ściany w piwnicy (lub przy podłodze). Zostaw na 24 godziny.
- Jeśli para pojawi się od strony ściany – masz wilgoć w murze.
- Jeśli od strony pomieszczenia – to wilgoć z powietrza (np. przez brak wentylacji).
To tani test, ale zaskakująco skuteczny.
2. Higrometr
Małe urządzenie za kilkadziesiąt złotych. Pokazuje, ile procent wilgoci jest w powietrzu. Wartość powyżej 70% w piwnicy lub przy podłodze to już sygnał ostrzegawczy.
Taki gadżet warto mieć w domu tak czy inaczej – pomoże też kontrolować warunki w pokoju dziecka czy sypialni.
Gdy sprawa robi się poważna – czyli metody profesjonalne
Domowe sposoby to dobry początek. Ale jeśli chcesz wiedzieć więcej, albo planujesz remont, sprzedaż domu, zakup starego budynku – przyda się precyzyjniejsze badanie.
Oto, jak robią to fachowcy:
1. Wilgotnościomierz
To podstawowe narzędzie. Są dwa rodzaje:
- Bezinwazyjne – przykładasz do ściany, wynik od razu na wyświetlaczu. Szybko, bez uszkodzeń, ale trochę mniej dokładnie.
- Inwazyjne (elektrodowe) – wbija się je w mur. Trochę więcej roboty, ale wynik dokładniejszy, bo „ze środka” ściany.
Jeśli poziom wilgoci w murze przekracza 3–4%, to znak, że trzeba działać.
2. Kamera termowizyjna
Nie mierzy wilgoci wprost, ale pokazuje różnice temperatur. Wilgotne miejsca są zwykle chłodniejsze. Na kolorowym obrazie z kamery widać je jak na dłoni – idealne do sprawdzenia większych powierzchni albo trudno dostępnych zakamarków.
3. Badania laboratoryjne
Hardcore, ale czasem konieczny – zwłaszcza przy ekspertyzach lub dużych remontach. Próbki muru trafiają do laboratorium, gdzie analizuje się ich skład, wilgotność, obecność soli itd. Najdroższa, ale najbardziej dokładna opcja.
Gdzie wilgoć lubi się ukrywać?
Znasz to powiedzenie: „gdzie nie zajrzysz, tam problem”? Z wilgocią trochę tak właśnie jest. Ale są miejsca, które wyjątkowo lubi.
- Strefa przy podłodze – zwłaszcza przy ścianach zewnętrznych.
- Piwnice w starych domach – najczęściej bez izolacji.
- Okolice rur – szczególnie wodnych i kanalizacyjnych.
- Szczeliny w murze lub między bloczkami – idealne miejsca dla wody.
Jeśli sprawdzasz dom, skup się właśnie na tych miejscach.
Skąd się bierze wilgoć?
Zanim zaczniesz osuszać ściany – dowiedz się, skąd ta wilgoć się wzięła. Inaczej za kilka miesięcy wróci jak bumerang.
Najczęstsze przyczyny:
- Brak lub uszkodzona izolacja przeciwwilgociowa (pozioma lub pionowa).
- Zbyt wysoki poziom wód gruntowych.
- Brak drenażu opaskowego wokół domu.
- Pęknięcia w ścianie lub fundamentach.
- Woda z nieszczelnych rur.
Leczenie objawów (np. suszenie ścian) bez usunięcia przyczyny to jak zaklejanie dziurawego wiadra taśmą – niby coś robi, ale nie działa na długo.
Co dalej, jeśli wykryjesz wilgoć?
Dobra wiadomość: to nie koniec świata. Wilgoć można pokonać. Ale trzeba działać mądrze.
Oto plan:
- Znajdź źródło problemu – to podstawa.
- Usuń przyczynę – np. napraw izolację, zrób drenaż, uszczelnij rury.
- Osusz mury – możesz użyć osuszaczy powietrza, nagrzewnic, czasem trzeba skuć tynk.
- Zabezpiecz budynek na przyszłość – popraw izolację, zadbaj o wentylację i odpływ wód deszczowych.
W trudnych przypadkach warto skonsultować się z firmą zajmującą się hydroizolacją. Mają sprzęt, doświadczenie i potrafią ocenić, co opłaca się najbardziej.
Podsumowanie – nie bój się fundamentów, ale ich pilnuj
Wilgoć to nie żart. Ale jeśli podejdziesz do niej z głową, można ją pokonać. Regularna kontrola, proste testy, a w razie potrzeby – wsparcie fachowca. I co ważne: nie czekaj, aż w domu zacznie się „walić i sypać”. Lepiej złapać problem wcześniej, niż potem walczyć z pleśnią, tynkiem odpadającym na głowę i rachunkami za ogrzewanie, które lecą w kosmos.
Pamiętaj: suchy fundament to zdrowy dom. A zdrowy dom to spokojna głowa.

